wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział trzeci.

Po wszystkim, Justin siada na brzegu łóżka i wpatruje się w ogromne, balkonowe drzwi. Księżyc wpada przez odsuniętą zasłonkę do mojego pokoju. Widzę tylko jego plecy. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Może nawet nie chcę wiedzieć. Mimo wszystko, zbliżam się powoli, wchodzę na łóżko i siadam za nim. Oplatam go rękoma i nogami, tym samym wtulając się w jego umięśnione plecy. Co jakiś czas delikatnie muskam jego ramiona. Szatyn opiera się łokciami o swoje kolana.
- Kurwa, Sky, jest mi tak źle z tym, co robimy. - mruczy i nieśmiało chwyta moją dłoń. - Sprawiasz, że zaczynam mieć ludzkie uczucia, a to jest złe.
- Nie przejmuj się tym tak. Ashley na razie niczego się nie domyśla. Jeśli będziesz chciał, powiesz jej o nas, a jeśli nie, po prostu z tym skończymy. - odpowiadam, nie odrywając policzka od jego ciepłej skóry.
- Ja pierdole, nie wiem, jak możesz mówić o tym, w tak swobodny sposób. - niemalże krzyczy. Spoglądam na niego, dając mu tym samym znak, aby się opanował. Nie chcę mieć kłopotów z Ash w środku nocy. Justin odwraca się do mnie przodem i gładzie dłoń na moim policzku. Wtulam się w nią, chłonąc każdy jego najmniejszy dotyk. - Nie mogę z ciebie zrezygnować, bo jest mi z tobą fajnie. Nie czuję się tak lekko przy Ashley. Ale nie dam rady jej tego powiedzieć. Jest wrażliwa, to wszystko by ją zabiło.
- Nie każę ci teraz wybierać, Justin, ale prędzej, czy później, będziesz musiał się na coś zdecydować. - szepczę, patrząc prosto w jego oczy. Dwoma palcami ujmuję jego podbródek, ciągnę w swoją stronę i całuję mocno i zachłannie. - Idź już do siebie.
- Do następnego, mała. - odpowiada. Kładę się do łóżka, a on się ubiera. Okrywa mnie szczelnie kołdrą, całuje w czoło i życzy dobrej nocy. Rano zeżrą mnie wyrzuty sumienia. Nigdy nie byłam grzeczna i nie zamierzam robić z siebie cnotki, jednak Ashley to moja siostra. Ja powinnam zapanować nad swoimi hormonami i zostawić Justina w spokoju. Dlaczego musi nas obie pociągać ten sam facet? Dlaczego to nam się właśnie przytrafiło? Z tymi myślami, zasnęłam.

*

Obudził mnie dźwięk mojego iPhone'a. Leniwie uchyliłam powieki i spojrzałam na wyświetlacz. Mama. To już kolejne połączenie. Zastanawia mnie tylko, gdzie ona się podziewa. Zniknęła wczoraj razem z ojcem, bez słowa. 
- Gdzie ty jesteś? - pytam na wstępie, oczekując szybkiej odpowiedzi, w stylu 'wyprowadziliśmy się', albo 'jesteśmy na wiecznych wakacjach'.
- Ojciec jest w podróży biznesowej, wiesz o tym. - mruczy. Cholera, zapomniałam. - A ja zostaję u cioci Melanie na dwa tygodnia. Mnie też należą się wakacje. Bądź grzeczna, Sky. Słuchaj Ashley, ewentualnie Justina, dobrze?
- Tak, tak, mamo. - odpowiadam i szybko się rozłączam. Nie ma ich! Nie ma, a to oznacza totalną wolność. Czym prędzej wyskakuję z łóżka i biegnę do łazienki, gdzie biorę prysznic. Po wszystkim myję zęby, suszę włosy i wracam do pokoju. Maluję się, a w garderobie naciągam na siebie delikatną, rozkloszowaną niebieską sukienkę, która jest kompletnie nie w moim stylu. Dziś będę grzeczna. Spoglądam tęsknie na łóżko, w którym w nocy był Justin i wychodzę z pokoju, wcześniej zabierając swój telefon. Zjem śniadanie i napiszę do Megan. Potrzebuję rozmowy ze swoją najlepszą przyjaciółką. Nie mam innej osoby, do której mogłabym się zwrócić. Oczywiście są też chłopcy, ale co oni mają w głowach... Nic. Powiedzieliby, że to świetne zachowanie i oni też chcą mieć kogoś takiego, jak ja. Westchnęłam nerwowo, widząc w kuchni Justina i Ashley. On czytał gazetę i pił kawę, a ona próbowała go zagadać, jednak na marne. 
- Dzień dobry. - powiedziałam, podchodząc szybko do lodówki, z której wyjęłam jogurt.
- Cześć. - odpowiedziała wesoło Ash. - Wyglądasz dziś zupełnie, jak nie ty. 
Skrzywiłam się lekko na jej głupi komentarz.
- Wyglądasz pięknie. - oznajmił Justin, odrywając wzrok od czasopisma. Ashley spojrzała na niego zniesmaczona. Oboje wiedzieliśmy, że zaraz się obrazi. - Chciałem powiedzieć, że służy ci ta zmiana. 
- Dziękuję. - odparłam i wyszłam z kuchni. 

Do Megan: Możemy się spotkać? Jestem w totalnej dupie, potrzebuję pogadać.
Od Megan: Jasne. Za 15 minut w centrum. 

Założyłam na stopy lekkie sandałki, wrzuciłam do torebki kartę kredytową, telefon i klucze od domu, po czym zeszłam na dół. 
- Wychodzę. - powiedziałam cicho.
- Wróć na obiad. - wymamrotała Ashley. 
- Dzięki, zjem na mieście. - i tyle mnie widzieli. Atmosfera nie była zbyt przyjazna, a ja nie chciałam jeszcze bardziej psuć sobie humoru. Potrzebowałam teraz rozmowy z Megan, ewentualnie Justina i jego dotyku. Gdybym dostała te dwie rzeczy na raz, byłabym najszczęśliwsza na świecie. Niespodziewanie mój telefon wibruję. Nie mam pojęcia, kto to może być.

Od Justin: Nie spotykasz się z żadnym frajerem, prawda?
Do Justin: Oczywiście, że nie. Jestem umówiona z Meg.
Od Justin: Ashley wychodzi dziś z koleżankami, ma wrócić jutro. Chcesz gdzieś wyskoczyć?
Do Justin: Randka?
Od Justin: Możemy to tak nazwać.

W tej chwili, uśmiech nie znika z mojej twarzy. Mam ochotę skakać ze szczęścia. Ja, Justin, randka. On naprawdę chce czegoś więcej, nie tylko seksu. Mam nadzieję, że wybierze jakieś spokojne i ustronne miejsce. Nie chcę trafić na jakiegoś znajomego Ash. Megan już czeka na mnie pod galerią. Całuję ją w policzek i szybko ciągnę do kawiarni.
- Wydawało mi się, że byłaś smutna. Skąd ta nagła zmiana? - pyta. Wzruszam ramionami, aby wzbudzić w niej ciekawość. Wiem, że to doprowadzi ją do pasji. - Sky, mów natychmiast!
- Idę dziś na randkę. - odpowiedziałam, oczekując jej reakcji. Uśmiechnęła się zadziornie.
- Z Justinem? - mówi cicho. Nie wiem, czy mogę to uznać za pytanie, bardziej przypominało to stwierdzenie. Kiwam głową. - Tak się cieszę!
- Ja też, ale to nie zmienia faktu, że mam ogromne wyrzuty sumienia. On też ma. Nie powinniśmy robić tego Ashley.
- Nie powinniście, ale to robicie. Czasu już nie cofniesz. - oznajmiła. - Justin jest najprzystojniejszym i najbardziej seksownym facetem na świecie. Czego chcieć więcej, Sky? Omotałaś go, teraz z tego skorzystaj. Ja bym tak zrobiła.
- Powiedział mi w nocy, że jest mu źle z tym wszystkim, że ze mnie nie zrezygnuje, ale też nie powie nic Ashley. - powiedziałam i nerwowo przygryzłam wargę. - Prawda jest taka, że boję się go utracić. 
- Sky, pieprzycie się, jak dwa króliki. Myślałam, że skończy się na tym, ty trochę popłaczesz i tyle. Ale on chce spędzać z tobą czas w inny sposób. To jest coś więcej, wierz mi. Nie powie nic Ashley, bo boi się jej reakcji. Boi się, że jej rodzice się dowiedzą i zabronią wam wszelkich kontaktów. Nie powinnaś się przejmować. Będzie dobrze, zobaczysz. Zawsze możecie uciec za granicę. Oboje jesteście dorośli. - położyła dłoń na mojej, dodając mi tym samym wsparcia. Bardzo ją kocham. To ona powinna być moją siostrą, a nie Ashley.
- Dorośli ludzie się w ten sposób nie zachowują. Będę musiała z nim o tym porozmawiać. - kiwam lekko głową, a następnie zamawiam croissanta i kawę. 

*

Kiedy wchodzę do domu, Ashley czule żegna się z Justinem. Na ten widok robi mi się niedobrze i aby tego uniknąć, uciekam do swojego pokoju. Jakąś minutę później, słyszę, jak ktoś wchodzi do mojego pokoju.
- Myślałem, że się jej nie pozbędę. - mruknął szatyn i usiadł obok mnie. Ujął delikatnie moją twarz i złożył czuły pocałunek na moich wargach. - Cieszę się, że jesteśmy już tylko we dwoje.
- Ja też się cieszę. - odpowiadam nieśmiało, bawiąc się swoimi włosami.
- Hej, co się dzieje? Dlaczego jesteś smutna? - spytał, jednocześnie wciągając mnie na swoje kolana. Objął mnie w pasie i przytulił do siebie.
- Nie jestem. Po prostu nie lubię widzieć was razem, rozumiesz? - odpowiedziałam, a on tylko skinął głową. 
- To nie potrwa długo, obiecuję. Niedługo coś wymyślę. A teraz chodź, nasza randka czeka.
- Dokąd jedziemy? - zerknęłam na niego, nie mogąc opanować uśmiechu, który wkradał się na moją twarz. 
- To będzie niespodzianka. - wyszeptał, ponownie mnie całując. - Ale najpierw musimy jechać w pewne miejsce. Obiecuję, że zajmie nam to maksymalnie 10 minut.
Justin bardzo swobodnie prowadzi samochód. Jedna jego dłoń spoczywa na mojej nodze, ale wcale mi to nie przeszkadza. Lubię, jak jest blisko. Czuję się wtedy bardzo bezpieczna. Obawiam się tylko tego, że ktoś może się dowiedzieć o naszym małym wypadzie. Bo niby, jak on chce to wyjaśnić? Słuchaj, twoja siostra nie robiła nic konkretnego dziś wieczorem, ja też nie miałem planów, postanowiłem zaprosić ją na romantyczną kolację. Co z tego, że powiedziałem jej rano, że wygląda pięknie, wiem, że to dla ciebie nic nie znaczy, Ashley. W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli, nie mogłam się na niczym skupić. Chciałam, aby ten wieczór z Justinem był idealny. Cóż, nawet nie wiedziałam, jak bardzo mogę się mylić.
- Zaczekasz tu, czy idziesz ze mną? - spytał, oplatając swoimi długimi palcami moją dłoń. Nie chciałam zostać sama w samochodzie, to była bardzo dziwna i podejrzana okolica. Nie miałam pojęcia, czego Justin może tu szukać. Wysiedliśmy w tym samym momencie i trzymając się za ręce, skierowaliśmy się do niewielkiego budynku. Nie rozumiałam, jak on może tak luźno paradować ze mną po mieście. Przecież my nie wyglądamy, jak przyjaciele. Nie spodziewałam się, że może tu być klub. Na dodatek było cholernie tłoczno. Justin osłaniał mnie swoim ciałem, co z jednej strony było bardzo urocze. Gdy przechodziliśmy obok baru, ktoś złapał mnie w biodrach, tym samym odciągając mnie od Justina. Dłonie tego mężczyzny zaczęły sunąć pod moją sukienkę. Szatyn odwrócił się natychmiastowo i muszę przyznać, nie miał zbyt ciekawej miny. Był cholernie zły. Świetnie!
- Puść ją, kurwa, póki jestem miły. - warknął, stając tuż przed facetem, który nic sobie z tego nie robił. Widziałam, jak Justin walczy sam ze sobą, aby nie uderzyć mojego adoratora.
- Proszę, zostaw mnie. - powiedziałam cicho, próbując zrzucić dłonie nachalnego pana.
- Słyszałeś, o co prosiła? - syknął, a gdy to nie poskutkowało, objął mnie mocno i przyciągnął do siebie. Po chwili nie było go obok. Siedział na tym kretynie i okładał go pięściami. Doskoczyło do niego dwóch chłopaków, którzy chyba go znali, tak wnioskowałam po ich zachowaniu i odciągnęli szatyna na bezpieczną odległość. Nawet nie chciałam wiedzieć, w jakim stanie jest ten, który pozostał na podłodze.
- Wszystko spoko, stary? - powiedział jeden z chłopaków. Justin skinął głową i zbliżył się do mnie. Mocno oplótł mnie swoimi długimi ramionami. - Kto to? Już nie jesteś z Ashley?
- Gówno cię to obchodzi. - mruknął w stronę kumpla. - Sky, to Kevin i Corey.
- Miło mi was poznać. - uśmiechnęłam się przyjacielsko, wyciągając dłoń w ich stronę na tyle, na ile pozwolił mi Justin. Obaj chłopcy od razu obdarzyli mnie miłymi uśmiechami i rzucali jakimś zalotnym komentarzem. Kiedy Bieber poszedł z kimś porozmawiać, zostałam w towarzystwie Kevina, ponieważ Corey również niespodziewanie zniknął.
- Nie przeszkadza ci, że leci na dwa fronty? - spytał niespodziewanie brunet. Staliśmy w tej chwili przy barze i po prostu gadaliśmy. Kevin był sympatyczny i sprawiał wrażenie osoby, której można było bardzo łatwo zaufać. Liczyłam na to, że nasza znajomość kiedyś przerodzi się może w przyjaźń. - Jesteś piękna, a on jest popierdolony. Nie wybierze.
- Dzięki. Na razie nie bardzo się w to angażuję. Wydaje mi się, że Justin bierze wszystko do siebie. A to przecież ja powinnam się w nim pierwsza zakochać. Dla mnie to tylko zabawa, przelotny seks od czasu do czasu, nic wielkiego. - wzruszyłam bezradnie ramionami. Prawda była taka, że lubiłam Justina. Naprawdę lubiłam i to tylko kwestia czasu, aż dojdzie do czegoś innego.
- Twoja siostra was rozniesie, gdy się dowie. - Kevin zaśmiał się słodko i objął mnie ramieniem. Pozwoliłam mu na to, ponieważ uważałam, że to nic złego. Nie zamierzałam tym razem wzbudzać zazdrości w Justinie. Kevin był po prostu przyjazny i dobrze mi się z nim rozmawiało. Oczywiście wymieniłam się z nim numerem telefonu, bo jakby inaczej. Musieliśmy mieć kontakt. - Proszę, uważaj na siebie. Mam nadzieję, że to co mówisz o Justinie, to prawda. Jest dla mnie, jak brat, ale nie znoszę jego egoistycznego podejścia do kobiet.
- Rozumiem. Lubię po prostu spędzać z nim czas, jest fajnym facetem. - wymamrotałam, bawiąc się palcami. Po około 15 minutach, Justin wraca do nas. Czym prędzej wyciąga mnie z ramion Kevina i przytula do siebie.
- Trzymaj, kurwa, łapy przy sobie. - warknął w kierunku przyjaciela. Kev znowu się roześmiał, a ja mu zawtórowałam. Przysięgam, że nigdy nie widziałam Justina bardziej zazdrosnego, niż w tej chwili. To słodkie. - Chodźmy stąd. Teraz możemy być już sami.

***
Nie chce mi się poprawiać błędów, sorki. Domyślicie się, co i jak. WESOŁYCH!

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział drugi.

Przed zejściem na dół, zakładam na siebie tylko koszulkę na ramiączkach, która ledwo zakrywa mi brzuch. Wydaje mi się, że w domu nikogo nie ma, tak więc śmiało paraduję w damskich bokserkach. Pochylam się, aby wyciągnąć z lodówki wodę. Pociągam z butelki długi łyk i prawie się krztuszę.
- No, proszę, niesamowity widok. - Justin. On mnie prześladuje. Chwilę później doskakuje do mnie i chwyta mnie za biodra. - Co to kurwa było wczoraj pod klubem? Nie chcę, żebyś całowała się z kim popadnie. Albo ja, albo inni.
- Zgłupiałeś? Ty będziesz obracał mnie i inne, kiedy ci się podoba, a ja mam być wierna tylko tobie? - syknęłam, próbując go wyminąć, na co mi nie pozwolił. Zamknął mnie w swoim stalowym uścisku, jednak i tak z nim walczyłam.
- Uspokój się. - warczy i zsuwa dłonie na moje pośladki. - Po prostu nie chcę, abyś miała innych, okej?
- Hm, ktoś tu chyba jest zazdrosny.
- Kurewsko zazdrosny, Sky, dlatego przestań się wygłupiać. - oznajmia i przytula mnie do siebie. Justin jeszcze nigdy mnie nie przytulił.
- Niestety nie mogę ci niczego obiecać. Jestem wolna i mam prawo do wszystkiego.
- W takim razie koniec z nami. - mamrocze i odsuwa się ode mnie. Wzruszam bezinteresownie ramionami.
- Nigdy nie było nas. - odpowiadam i zaczynam kierować się do swojego pokoju. - Dobrze wiesz, że to nie ja pierwsza wrócę do ciebie.
Idąc na górę, słyszę tylko, jak klnie siarczyście. Chce mi się śmiać. Nie było i nigdy nie będzie pomiędzy nami nic, poza seksem, dlatego nie wiem, o co chodzi mu z tymi zakazami. Ubieram na siebie krótkie szorty, przypominające bardziej majtki, a do tego krótki top. Moje włosy są rozpuszczone. Siadam przed toaletką i robię sobie delikatny makijaż. Za niecałe pół godziny, powinna przyjść do mnie Megan, więc będziemy mogły gdzieś razem wyjść, a ja będę mogła się jej zwierzyć. Potrzebuję tego. Słysząc dzwonek do drzwi, schodzę na dół. Niestety Justin mnie wyprzedził i otworzył drzwi mojej najlepszej przyjaciółce. Wie, że jestem tuż obok, dlatego zaczyna z nią flirtować.
- Spierdalaj. - mruczy Meg i wchodzi do środka. Wita się ze mną buziakiem. - Idziemy?
- Tak. - odpowiadam. Wsuwam na stopy białe adidasy z czarnymi motywami.
- Sky, za ile wrócisz? Twoja matka kazała mi cię przypilnować. - oznajmia, opierając się o framugę drzwi. Mam ogromną ochotę go pocałować, ale nie dam mu tej satysfakcji.
- Gówno cię to obchodzi, nie jestem dzieckiem. - i tyle się widzieliśmy. Z Megan zawsze chodzimy po mieście za rękę, więc nie dziwi mnie to, gdy łapie moją dłoń.Właściwie jesteśmy, jak siostry. Nikt i nic nigdy nas nie rozdzieli, na zawsze razem.
- Troszczy się o ciebie, to słodkie. - mówi i spogląda na mnie. Unoszę lekko ramiona w górę, a następnie je opuszczam. Zachowanie Justina nie robi na mnie najmniejszego wrażenia.
- Nie mam pojęcia, czego on chce. Przytulił mnie dziś rano. Nigdy nie widziałam, aby kogokolwiek przytulał, nawet Ashley. - uśmiecham się lekko. Ten temat staje się dosyć niewygodny, więc płynnie przechodzę na inny. - Dokąd idziemy?
- W centrum czekają na nas chłopaki. - Megan mruga do mnie, bo wie, o czym myślę. Nie mam ochoty na spotkania z Maxem, ale z drugiej strony, mogę wywołać zazdrość u Justina, a to będzie bardzo dobre. Dlatego zabiorę Maxa do siebie. Gdy dochodzimy do centrum, przed wejściem czekają na nas nasi przyjaciele. Przytulam każdego z osobna, a Maxa całuję w usta. Muszę nawiązać jakieś większe relacje z nim, aby mój plan się udał. Megan idzie za rękę z Mattem, a ja z Maxem. Adam i Josh idą sami i zaczepiają przechodzące obok nas dziewczyny. Żadna nie zwraca na nich uwagi, są wręcz oburzone ich durnym zachowaniem. Adam i Josh nigdy nie byli najmądrzejsi, jednak już dawno to zaakceptowałam. Po obejrzeniu najnudniejszego filmu świata i kolacji w mc, każdy z nas poszedł w swoją stronę. Oczywiście ja, działając według swojego planu, zabrałam Maxa do domu. Był chyba nawet zadowolony z tego faktu. Było mi przykro, że muszę go tak wykorzystać. W kuchni zastaliśmy Ashley i Justina, a rodziców nadal nie było, co nawet było sprzyjające. Od razu wypytywaliby, czy ja i Max znowu jesteśmy razem, a nie mam ochoty tego tłumaczyć. Gdy Justin nas zobaczył, wyraźnie się zezłościł. Satysfakcja, to jedyne, co w tej chwili czuję.
- Cześć, Max. - rzuciła wesoło moja siostra. - Miło cię znowu widzieć.
- Co słychać, Ash? - odpowiedział Max, obdarzając ją uśmiechem. Justin spojrzał na mnie wymownie i pokręcił głową. Oczywiście, że wiedziałam, o co mu chodzi.
- Idę na górę, jak się nagadacie, to przyjdź. - oznajmiłam, wychodząc z pomieszczenia. Szatyn mruknął coś, że musi do toalety i rzucił się za mną. Gdy byliśmy sami, a rozmowa Ashley z Maxem ciągnęła się w najlepsze, Justin przygniótł mnie do ściany i nachylił się. Był naprawdę wkurzony.
- Prosiłem cię o coś. - mówi cicho, przejeżdżając nosem po moim uchu. - Jesteś nieposłuszna, Sky, a to może się źle skończyć.
- Już o tym rozmawialiśmy. - odparłam, zaciskając dłonie na jego koszulce. W jednym momencie, Justin zsuwa dłonie pod moje pośladki, unosi mnie i zaczyna zachłannie całować. Jęczę cicho w jego usta, oplatając palcami jego kark. Moje stopy są na wysokości jego pośladków, więc swobodnie dociskam jego krocze do swojego.
- Muszę iść, zanim Ash się zorientuje. - mruczy i jeszcze raz daje mi buziaka. - Bądź grzeczna. Przyjdę w nocy.
Kiwam głową. Jestem zdezorientowana tym, jak on na mnie działa. Ashley kocha Justina. Justin pragnie mnie, a ja pragnę Justina. Z każdą chwilą sprawy zaczynają się coraz bardziej komplikować i nie jest mi z tym dobrze. To tylko kwestia czasu, Ash w końcu się dowie, albo ja się zakocham. W chwili obecnej jestem zbyt naiwna i ufam Justinowi. Mam tylko nadzieję, że on wkrótce się zdecyduje na którąś z nas.

*

Budzę się w środku nocy, czując jakiś ciężar ciała na swoim. Zaczynam się szarpać, jednak tajemnicza osoba zakrywa mi usta dłonią. 
- Uspokój się. To ja. - słyszę głos Justina i automatycznie przestaję z nim walczyć. Gdy zabiera rękę z mojej twarzy, całuję go pospiesznie w usta. Moje oczy przyzwyczajają się do ciemności, widzę jego uśmiech. Owijam nogi wokół jego bioder. 
- Co, jeśli Ashley się obudzi? - pytam nerwowo.
- Nie obudzi, dałem jej kilka tabletek nasennych, śpi, jak zabita. Twoi rodzice nadal nie wrócili, jednak na wszelki wypadek zamknąłem drzwi od pokoju. - mówi i wsuwa ciepłe dłonie pod moją koszulkę. - Tęskniłem.
Zagryzam wargę, kiedy jego palce delikatnie pieszczą moje sutki. Odpowiadam, że ja też za nim tęskniłam. Ponownie się uśmiecha. Ostrożnie ciągnie mnie do góry. Siedzimy teraz na przeciwko siebie. Wsuwam się na jego kolana, moje dłonie lądują na jego umięśnionych plecach. Zdecydowanie uwielbiam dotykać jego ciało. Nasze usta opadają na siebie. Jest idealnie. Jakieś 10 minut później, oboje jesteśmy zupełnie nadzy. Justin opiera jeden łokieć obok mojego ramienia, całuje mnie nieprzerwanie. Jego dłoń wędruje do mojej pochwy. Zaczyna masować moją łechtaczkę, a ja wiję się w cudownej rozkoszy. Na początku wsuwa jeden, potem drugi palec we mnie, kciukiem zatacza kółka na mojej łechtaczce. Orgazm przychodzi niespodziewanie szybko. W podzięce, popycham go na plecy, siadam na jego kolanach i zaczynam bawić się jego penisem. Jest cholernie twardy. Składam drobne muśnięcia na całej jego wysokości, oplatam językiem. Szatyn cicho syczy. Subtelnie zasysam główkę jego przyrodzenia, palcami stymuluję jego jądra. 
- Kurwa, tak właśnie rób, Sky. - jęczy. Wsuwam go odrobinę głębiej do ust. - Weź go całego, maleńka.
Jest tak głęboko w moich ustach, że dotyka tylnej ściany mojego gardła. Nie czuję odruchu wymiotnego, więc jest dobrze. Justin wplata palce w moje włosy i porusza nieco szybciej moją głową. Chwilę później moje usta są pełne jego nasienia, które szybko przełykam. Wdrapuję się na niego i soczyście całuję. Wyciągam z szuflady prezerwatywę i podaję mu ją. Rozrywa opakowanie, nasuwa lateks na swojego penisa. Bierze mnie na ręce, przypiera do ściany i jednym, szybkim ruchem, wchodzi we mnie. Owijam ręce wokół jego ramion i zaczynam poruszać biodrami. Gdy jesteśmy złączeni, czuję perfekcję. My jesteśmy w tym momencie perfekcyjni. Nie chcę tego stracić, nie mogę.

***
Cieszę się, że tak pozytywnie odebraliście poprzedni rozdział!! Mam nadzieję, że z tym będzie tak samo, zostawcie coś po sobie. Napiszcie, czego oczekujecie po tym opowiadaniu, a będę starała się iść w tym kierunku, bo nie mam określonego toru w tej historii. Zrobię Wam prezent na Mikołajki i dodam dwa rozdziały na confident, gdzie nastąpi niebawem zwrot akcji! Do zobaczenia, misie.